Miejsca niestałe w Radzie Bezpieczeństwa ONZ będą rozdane już dziś
12 października 2010Dziś poznamy pięciu 5 nowych, niestałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, którzy wejdą do tego gremium na lata 2011-2012. Rotujących członków wybiera corocznie Zgromadzenie Ogólne ONZ większością co najmniej dwóch trzecich głosów. W tym roku także Niemcy walczą o prawo współdecydowania w gremium najważniejszych mocodawców świata - i szansę na konstruktywne współkształtowanie polityki międzynarodowej. W Nowym Jorku obecni są kanclerz Angela Merkel i federalny minister spraw zagranicznych - Guido Westerwelle. Aby wejść do Rady, Niemcy będą musieli pokonać konkurentów - Kanadę i Portugalię.
Szansa dla Niemiec
Minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle z optymizmem ocenia szanse Niemiec na miejsce w Radzie Bezpieczeństwa i podkreśla zasadność niemieckich aspiracji. „Niemcy są znani na całym świecie ze swojej niezawodności, ze swojego zaangażowania na rzecz pokoju i rozwoju oraz ze swojego multilateralizmu”, powiedział szef niemieckiego MSZ „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Zarazem podkreślił, że Niemcy są trzecim pod względem wysokości sum płatnikiem do ONZ-owskiej kasy.
Na razie Niemcy walczą o jedno z 10 niestałych miejsc w Radzie. I choć w skład Rady wchodzi łącznie 15 państw, to prawdziwą władzą dysponuje tylko jej pięciu stałych członków - USA, Rosja, Chiny, Wielka Brytania i Francja. Dzięki prawu weta kraje te mogą blokować praktycznie wszystkie decyzje Rady. Rotujące miejsca w Radzie są rozdzielane dla państw według klucza geograficznego - wśród przedstawicieli wszystkich kontynentów świata. Urząd niestałego członka Rady Niemcy piastowały już w latach 2003-2004, w czasie zawirowań na tle wojny w Iraku.
Rada Bezpieczeństwa na miarę XXI wieku?
Struktura Rady Bezpieczeństwa ONZ niezmiennie odzwierciedla polityczny układ sił na świecie po II wojnie światowej. Niemcy już od kilku lat, wraz z Indiami, Brazylią i Japonią (tzw. Grupa „G4”), wspólnie starają się przeforsować wewnętrzne reformy w ONZ oraz - stałe miejsca dla nowych mocarstw regionalnych. We wrześniu 2007 roku Angela Merkel, wówczas jako kanclerz wielkiej koalicji partii masowych CDU/CDU i SPD, na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ apelowała o przyznanie stałego miejsca Niemcom w Radzie. Niemcy są gotowe do przejęcie „większej odpowiedzialności”, powiedziała dyplomatycznie pani kanclerz.
Niemcy i Japonia jako nowe mocarstwa z prawem weta - obok USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji i Chin? Niektórzy partnerzy kwitują tę idee fixe z uśmiechem, jak Amerykanie, inni - jak Francja czy Włochy - otwarcie protestują. Socjaldemokraci i Zieloni, rządzący w RFN od 1998 do 2005 roku, stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa wpisali w swój traktat koalicyjny. Formalnym postulatem było stałe miejsce dla UE, ale praktycznie chodziło o Niemcy. Ówczesny kanclerz Gerhard Schröder wszelką krytykę kwitował argumentem, że „Jesteśmy trzecim płatnikiem do kasy ONZ, a drugim krajem, wystawiającym naszych żołnierzy do ONZ-owskich kontyngentów - jakiego zaangażowania jeszcze potrzeba?” Nowoczesne Niemcy należą do ONZ, a ich wejścia do RB życzyłyby sobie liczne kraje w Azji czy Afryce, podkreślał Schröder. Starania duetu Schrödera i Joschki Fischera (ówczesnego ministra SZ) o stałe miejsce w RB do 2005 roku torpedowały głównie Stany Zjednoczone i prezydent George W. Bush - z uwagi na niemieckie „nie” przeciwko wojnie w Iraku. Fischer podkreślał, że miejsce w RB dla Niemiec przyjdzie - w ramach nieuniknionej szerszej reformy systemu ONZ.
Zjednoczone Niemcy i ich misja na rzecz pokoju na świecie
Rada Bezpieczeństwa ONZ to dla Niemiec „sedno międzynarodowego porządku pokojowego”, informuje niemiecki MSZ. Reforma wewnętrzna ONZ jest jednym z podstawowych celów aktualnej niemieckiej polityki zagranicznej. Jej celem pośrednim jest natomiast stałe miejsce Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Kiedy w 1991 roku Hans-Dietrich Genscher (FDP) przemawiał w Nowym Jorku przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ jako pierwszy minister spraw zagranicznych zjednoczonych Niemiec, w jego słowach brzmiało echo nowej niemieckiej roli w Europie i na świecie. „Zjednoczone Niemcy opowiadają się raz na zawsze po stronie wolności i demokracji, po stronie praw człowieka i godności ludzkiej. Europejskie Niemcy chcą sprostać globalnym wyzwaniom świata”, powiedział dyplomatycznie Genscher. Jego następca - Klaus Kinkel (FDP) - w połowie lat 90. znacznie ofensywniej opowiadał się za stałym miejscem Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa. Miejsca w tej instytucji odzwierciedlają układ sił na „świecie po zakończeniu II wojny światowej, nie uwzględniając wzrostu roli Japonii i zjednoczonych Niemiec”, powiedział Kinkel.
Stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa czyli niemiecki koncert „pobożnych życzeń”
Przyznanie stałego miejsca Niemcom mogłoby oznaczać zgodę na gruntowne reformy wewnętrzne w ONZ. Państwa „Grupy 4” optują za rozszerzeniem stałych miejsc w Radzie o 6 nowych państw, ale bez prawa głosu (w tym Niemcy, Indie, Japonia i Brazylia plus dwa kraje afrykańskie) - tak, aby odzwierciedlić współczesny układ sił na świecie - oraz o dalsze 4 niestałe miejsca. „Niemcy są ważnym graczem w ONZ”, powiedział Deutsche Welle Richard Gowan, ekspert Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych. Kraj ten „wpłaca 8 procent do wspólnego budżetu ONZ. Niemiecki głos jest konstruktywny nie tylko w kwestiach Iranu, ale i na przykład w kwestiach takich jak misje pokojowe w Afryce”, skomentował ekspert.
Na drodze do stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa dla nowych regionalnych mocarstw stoją scementowane, zimnowojenne układy sił w ONZ. „Nie można niedoceniać tego, jak kompleksowe i trudne mogą stać się negocjacje o reformę Rady Bezpieczeństwa”, podkreśla Gowan. Przyczyny są geopolityczne, a kraje takie jak Wielka Brytania czy Francja nie tak szybko podzielą się swoimi przywilejami. Inni eksperci są jeszcze bardziej sceptyczni co do niemieckich szans na uzyskania stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa: „To mało prawdopodobne, żeby Niemcy próbowały znowu zawalczyć o swój postulat miejsca, bo naprawdę nie ma nadziei, że je otrzymają”, powiedział Deutsche Welle Michael Emerson, ekspert brukselskiego Centrum Europejskiej Polityki (Center for European Policy Studies).
Petersmann, Sandra / Nick Amies / Reuters / Magdalena Szaniawska-Schwabe
Red. odp.: Małgorzata Matzke