1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Seksmisja w Unii

20 listopada 2009

W UE odbył się przetarg na najwyższe stanowiska; przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa unijnej dyplomacji. Lobby kobiece w PE i w Komisji domagało się większej liczby kobiet w unijnych istytucjach.

https://p.dw.com/p/KbOr
Catherine Ashton - minister unijnej dyplomacji
Catherine Ashton - minister unijnej dyplomacjiZdjęcie: AP

Czyżby wybór Brytyjki Catheriny Ashton na szefową unijnej dyplomacji była skutkiem nacisków kobiecego lobby w UE? Nie dowiemy się tego. „Kobiet na wysokich stanowiskach w instytucjach unijnych jest stanowczo za mało. Prawie wszystkie zajmują faceci”. To stwierdzenie padło w ubiegły poniedziałek nie z ust europejskiej polityk, lecz fińskiego szefa dyplomacji, Alexandra Stubba. Przebywając z wizytą w Brukseli stwierdził, że wystarczy, iż Jerzy Buzek piastuje funkcję przewodniczącego unijnego parlamentu, a Jose Manuel Barroso - przewodniczącego Komisji Europejskiej. Dwa stanowiska, o które trwała licytacja na szczycie kadrowym, powinny były przypaść kobietom. Tak twierdziły też w liście otwartym skierowanym do szefów państw i rządów (25 mężczyzn i 2 kobiety) panie komisarz Margot Wallstroem i Neeli Kroes oraz wiceprzewodnicząca PE, Diana Wallis.

Bez szans?

Prof. Vaira VIKE-FREIBERGA była kandydatką na prezydenta UE
Prof. Vaira VIKE-FREIBERGA była kandydatką na prezydenta UEZdjęcie: dpa

Na dwa nowe i najwyższe stanowiska w Unii Europejskiej, które wprowadza Traktat Lizboński, chętnych było około 20 osób. Na liście znajdowała się tylko garstka kobiet: prezydent Łotwy, Vaira Vike-Freiberga kandydująca na stanowisko prezydenta UE i Brytyjka Komisarz ds. handlu, Catherine Ashton, kandydatka na stanowisko szefa unijnej dyplomacji. Mówiono, że są bez szans. Potem Ashton wymieniana była jako faworytka i została wybrana

Posłanki do Parlamentu Europejskiego ostro krytykowały na ostatniej sesji wybór kandydatów na nowe unijne stanowiska. Uważały, że „to za dużo testosteronu”. Na nowe stanowiska 27 państw członkowskich Unii nominowało jedynie 4 kobiety. Niemiecka eurodeputowana, Rebeka Harms (Zieloni) zaapelowała nawet do przewodniczącego Komisji Europejskiej, Jose Manuela Barroso, żeby zebrał wśród krajów członkowskich nowe propozycje personalne.

Za dużo testosteronu w PE

Rebecca Harms z Zielonych
Rebecca Harms z ZielonychZdjęcie: BÜNDNIS 90/DIE GRÜNEN

Kierownicze stanowiska w Komisji Europejskiej zajmuje 8 kobiet. Dla Rebeki Harms to stanowczo mało. Uprzedziła, że Parlament Europejski może odmówić w styczniu 2010 roku zatwierdzenia z tego powodu obsady kadrowej Komisji. Ale w tym celu Rebeka Harms musiałaby zmobilizować wszystkie posłanki, a ich liczba jest istotnie niewielka, bo wynosi zaledwie 30 proc. wszystkich eurodeputowanych. Jeśli liczbę posłanek w PE mierzyłoby się wielkością populacji kobiet w UE, to powinno ich być 20 proc. więcej.

Taki parytet zachowany jest w szwedzkim parlamencie. Zupełnym przeciwieństwem jest parlament Malty. Tam co dziesiątym posłem jest kobieta.

Wśród krajów unijnych tylko w Niemczech na czele rządu stoi kobieta. Jest nią Angela Merkel. Ale to ona właśnie oddelegowała mężczyznę, Guenthera Oettingera na stanowisko unijnego komisarza.

Autor:Julia Elvers-Guyot/Barbara Coellen

red.odp.:Marcin Antosiewicz/ma