1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polskie wino znad Mozeli

21 października 2009

Kraj Saary w zachodnich Niemczech słynie z ryzlingów. Producentem jednego z najlepszych niemieckich win jest z pochodzenia Polak - Roman Niewodniczański.

https://p.dw.com/p/CkTv
Roman Niewodniczański na stoku swojej winnicy
Roman Niewodniczański na stoku swojej winnicyZdjęcie: DW

Winiarze znad Mozeli w zachodnich Niemczech produkują jedne z najlepszych win na świecie. To tu od setek lat swoje siedziby mają dynastie winiarzy, którzy zaopatrują w białe wino rynki na całym świecie.

Dlatego, gdy Roman Niewodniczański dziewięć lat temu kupił zaniedbaną winnicę Van Volxem w miejscowości Wiltingen, okoliczni potentaci wzruszali ramionami. Nie tylko, że jego nazwisko zdradzało polskie pochodzenie, ale ani on sam ani jego rodzina nie mieli doświadczenia w produkcji wina. Jednak Roman Niewodniczański zawsze marzył o własnej winnicy. Urzeczony pięknem okolicy i niezwykłymi warunkami do uprawy winogron postanowł zaryzykować.

- Te winninice mają w sobie coś magicznego. Są jak piękna kobieta - można dla nich zapomnieć o świecie - wyznaje Niewodniczański.

Wino leżakuje w starych piwnicach w dębowych beczkach
Wino leżakuje w starych piwnicach w dębowych beczkachZdjęcie: Thomas Kujawinski

Odwzajemnione uczucie

Winnice Romana Niewodniczańskiego odwzajemniły to uczucie. Ku zdziwieniu sąsiadów już w dwa lata po kupnie winnicy Roman Niewodniczański uznany został w Niemczech za „młodego winiarza roku“ a produkowane przez niego wina znalazły się w najbardziej ekskluzywnych lokalach.

- Kiedy zaczynałem jako winiarz, myślałem, że najłatwniej jest produkować a najtrudniej sprzedawać. Dziś wiem, że produkcja oznacza ogrmony wysiłek i ryzyko, ale jeśli wynikiem jest dobry produkt – to sprzedać jest bardzo łatwo - twierdzi Niewodniczański.

Trudów uprawiania winnicy doświadczają na co dzień pracownicy Romana Niewodniczańskiego. Wielu z nich to Polacy. Pan Krzysztof przyjechał tu do pracy z Oleśnicy. Chwali sobie rodzinną atmosferę, jednak - jak przyznaje - sama praca jest ciężka.

- Odpowiednie trzeba mieć buty szczegolnie na stromych stokach, bo podłoze jest kamieniste, trzeba miec silne nogi szczegolnie na wysokich stokach, ktos o slabej kondycji na da rady - dwa dni i koniec - opowiada stojąc na stromym zboczu.

Właściciel winnicy przyznaje, że swój sukces zawdzięcza przede wszystkim pracowitym Polakom, takim jak pan Krzysztof.

- To jest po prostu bardzo ciężka praca i trudno znaleźć pracowitych Niemców, którzy byliby gotowi pracować na bardzo stromych stokach 10-12 godzin. Gdyby przede wszystkim nie nasi polscy robotnicy nie mielibyśmy takiego dobrego wina, nie byłoby też bez nich w Niemczech szparagów - przyznaje Niewodniczański.

Weingut Van Volxem
Stoki winnicy Romana Niewodniczańskiego należą do najbardziej stromych w NiemczechZdjęcie: Thomas Kujawinski

Polska pasja, niemiecka precyzja

Roman Niewodniczański jest dzieckiem polsko-niemieckiego małżeństwa. Gdy wyjechał z Polski miał trzy lata. Wychował się w Niemczech. I choć jak twierdzi łatwiej jest mu mówić po niemiecku niż po polsku to w dużej mierze czuje się Polakiem.

- Mój polski jest straszny - zaczyna po polsku - Jest mi bardzo nieprzyjemnie, że jako pół Polak nie znam dobrze tego języka. Umiem oczywiście wydawać proste polecenia, wołać do moich ludzi, ale bardziej skomplikwane rzeczy umiem formułować tylko po niemieicku. Jest mi z tego powodu przykro. Mówić po polski jest straszny ...

Pomimo trudności z językiem polskim Roman Niewodniczański twierdzi, że swój sukces jako winiarz zawdzięcza także polskiej części swojej duszy. Bo bez polskiego entuzjazmu i romantycznej miłości do winnic zapewne nigdy nie udałoby mu się zrealizować marzenia swojego życia i gospodarczego sukcesu. Jego miarą jest chociażby fakt, że wina z winnicy Van Volxem uświetniają takie spotkania jak chociażby polsko-niemiecko-francuski szczyt w Mettlach w ubiegłym roku.