1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

O wypedzęniach bez ideologii, o NRD bez sentymentów

29 stycznia 2010

Na ekrany niemieckich kin wszedł film dokumentalny Volkera Koeppa "Berlin - Stettin". Obraz jest podsumowaniem pracy reżysera, który większość życia poświęcił na dokumentowaniu historii ludzi żyjących w byłej NRD.

https://p.dw.com/p/LlQh
Volker Koepp w rozmowie z Knutem Elstermannem po premierze w Berlinie
Volker Koepp w rozmowie z Knutem Elstermannem po premierze w BerlinieZdjęcie: Krzysztof Visconti

Volker Koepp traktowany jest w Niemczech jako jeden z niewielu reżyserów, ktoremu udało się opisać surową rzeczywistość NRD lat 70-tych i 80-tych. Nie ma tu propagandy, optymistycznych relacji o sukcesach gospodarczych i szczęśliwym życiu w społeczeństwie socjalistycznym. Podobnie pozbawione ideologii są jego filmy dokumentalne zrealizowane po Zjednoczeniu Niemiec, opowiadające o losach wypędzonych. On sam, urodzony w Szczecinie, dzieciństwo spędził we wschodnioberlińskiej dzielnicy Karlshorst. Studiował w Dreźnie na Uniwersytecie Technicznym, następnie w szkole filmowej w Poczdamie- Babelsbergu. W latach 1970 -1991 pracuje dla studia filmowego DEFA, obecnie prowadzi własne, niezależne studio i pracuje jako wykładowca. Jest autorem ponad 50 filmów dokumentalnych, do najbardziej znanych należą: „Herr Zwilling und Frau Zuckermann” oraz „Kalte Heimat” (”Zimna ojczyzna”). W najnowszym filmie "Berlin - Stettin" reżyser po raz pierwszy w opowieść o losach swoich bohaterów wplata wątki ze swojego własnego życia. Wspomnienia z dzieciństwa, czasów studenckich, spotkania w trakcie realizacji filmów dla studia DEFA.  I wreszcie, na samym końcu, spotkanie z młodymi Polakami studiującymi historię stosunków polsko-niemieckich w jego rodzinnym mieście Szczecinie.

Berlin- Stettin

Tytuł filmu pochodzi od dziecięcej zabawy, podobnej do gry w klasy, w którą kilkuletni Volker Koepp bawił się ze swoją przyjaciółką z dzieciństwa Ursulą Panneke. W filmie opowiada ona, jak skacząc po narysowanych na chodniku kwadratach, wykrzykiwało się: "Berlin" lub "Stettin", zależnie od tego czy stanęło się na pełnym polu czy na narysowanej kredą linii. Minęło zaledwie kilka lat od zakończenia wojny. W Karlshorst, na przedmieściach Wschodniego Berlina, gdzie podpisano akt kapitulacji III Rzeszy, stacjonują żołnierze Armii Czerwonej. Volker Koepp opisuje ich jako wybiedzonych, zaniedbanych ludzi o dziecinnych twarzach i wystraszonych oczach. Widzimy ich na filmie jak stoją na warcie, albo towarzyszą konwojowi czołgów. Są to czarno-białe materiały archiwalne, nakręcone przez Koeppa w czasach studiów w szkole filmowej w Babelsbergu. W filmie "Berlin - Stettin" mamy również sporo fragmentów pochodzących z filmów, które reżyser zrealizował pracując dla wschodnioniemieckiego studia DEFA. Teraz po latach Koepp spotyka bohaterów swoich filmów ponownie. Pracownice fabryki odzieżowej, którym towarzyszył z kamerą w serii filmów o miasteczku Wittstock, robotników cegielni z filmów "Märkische Trilogie" czy spawaczki Karin i Jutte, które były bohaterkami dokumentu "Dzień po dniu" z 1979 roku.

Volker Koepp w rozmowie z berlińską publicznością
Volker Koepp w rozmowie z berlińską publicznościąZdjęcie: Krzysztof Visconti

Pamiętnik pani Krause

"Większość życia spędziłem na opowiadaniu historii ludzi żyjących na terenach pomiędzy Berlinem, a Szczecinem" - mówi Volker Koepp. W swoim najnowszym filmie po raz pierwszy opowiada też swoją historie i swojej matki Thei Koepp, której dedykuje film. Punktem wyjścia staje się list z 2006 roku, w którym mieszkanka Neubrandenburga Doris Krause pyta reżysera, czy jest tym samym Volkerem Koeppem, którego matka, uciekając ze Szczecina, trafiła z nim i dwiema córkami do małej miejscowości Broda. W filmie Doris Krause czyta swój pamiętnik, który pisała jako kilkuletnia dziewczynka. Czyta o żołnierzach rosyjskich, którzy zabierają jedzenie i zegarki, gwałcą kobiety, nie zwracając uwagi na wiek.

Ojczyzna i wypędzenia

Centralnym tematem filmów Volkera Koeppa jest pytanie o miejsce urodzenia. "Skąd pochodzisz?" - pada w rozmowach z bohaterami jego dokumentów. Bardzo często kręcąc filmy o życiu ludzi w NRD okazuje się, że pochodzą z dawnych Prus Wschodnich lub z Pomorza Tylnego. Wtedy historie o życiu przeradzają się w opowieści o wypędzeniach.

"Moje zainteresowanie tematem wypędzeń zrodziło się po przeczytaniu wiersza Johannesa Bobrowskiego, poety pochodzącego z Tilsit (Tylża) w dawnych Prusach Wschodnich, okolicach, które obecnie należą do obwodu kaliningradzkiego. Opisuje przyrodę tamtych stron w taki sposób, że mając 17 lat postanowiłem kiedyś tam pojechać. Po skończeniu szkoły filmowej w Babelsbergu próbowałem zrobić film o tym poecie, starałem się dostać z kamerą do Tilsit przez Moskwę i Litwę, ale dalej już nie dotarłem. Ale od tego czasu zająłem się tematem utraconej ojczyzny, historią Prus Wschodnich, również historią Niemców i ich wschodnich sąsiadów, a przede wszystkim opowiadaniem historii o ludziach z tamtych stron" - tłumaczy Volker Koepp. Gdy pytam go czy przygląda się pracom Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", czy śledzi aktualną dyskusje z udziałem Eriki Steinbach odpowiada: "Nigdy nie włączałem się w dyskusje polityczne. Nie chciałem wpaść w pułapkę ideologii. Zresztą inaczej nigdy nie mógłbym kręcić w NRD filmów, przynajmniej nie takich, które teraz mogę pokazać. Chciałem zawsze opowiadać o losach ludzi, o ich historii. Oczywiście śledzę trwającą obecnie dyskusję, ale ja nie robię aktualnych reportaży tylko filmy dokumentalne. Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się co myślę na ten temat, musi obejrzeć moje filmy".

Krzysztof Visconti

red. odp.: Marcin Antosiewicz