1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Gdy padał mur, doiłem kozę...

5 listopada 2009

„Naprawdę lubię NRD, bo to strefa przejściowa, strefa buforowa pomiędzy światami: germańskim i słowiańskim. Lubię NRD, bo przypomina Polskę - mówi w wywiadzie dla dziennika Die Welt Andrzej Stasiuk.

https://p.dw.com/p/KPIo
Andrzej StasiukZdjęcie: picture alliance/dpa

Historia dała nam spokój

W rozmowie z Gerhardem Gnauckiem polski pisarz opowiada o tym, że w nie zapamiętał daty 9 listopada 1989 w sposób szczególny, bo mieszkał wówczas na pustkowiu. „

Odcięty od świata, bez prądu, telewizora i dostępu do gazet o niczym nie miał pojęcia. „Mieliśmy co prawda radio na baterie, ale nie byliśmy w nastroju, żeby słuchać wiadomości” – opowiada Andrzej Stasiuk. Dopiero po dwóch tygodniach od kogoś, kto przyjechał „z miasta” dowiedział się, że muru już nie ma. „Kiedy padał mur prawdopodobnie doiłem kozę. (...) To prawda, działy się wtedy ważne rzeczy, ale to nas nie powalało. To był moment, kiedy historia w końcu dała nam spokój”.

Nieepicki materiał

Dojczland - czyli opowieść Andrzeja Stasiuka o Niemczech
Dojczland - czyli opowieść Andrzeja Stasiuka o Niemczech

Europejscy pisarze nadal stosunkowo rzadko poświęcają swoje książki czasom przełomu. Andrzej Stasiuk uważa, że wynika to z faktu, że to nie było jedno konkretne wydarzenie tylko proces, suma doświadczeń wielu krajów bloku wschodniego. „Dla każdego z nich proces rozpoczął się i skończył w innym momencie – mówi pisarz – myślę, że dla różnych ludzi te wydarzenia miały różne znaczenie, inny sens. Niektórzy oczekiwali tylko naprawy socjalizmu, a inni marzyli o tym by dobić czerwoną bestię”. Każdy, kto przeżył ten okres ma swoją własną historię i opowieści, które teraz właśnie należałoby opisać, uważa Stasiuk, ale jednocześnie, z wrodzoną sobie przekorą, zastanawia się głośno, czy te doświadczenia mogą być dobrym materiałem na literaturę, skoro tak często były „dwuznaczne i nieepickie”.

Ulubione NRD

Andrzej Stasiuk co prawda nigdy, przed upadkiem muru berlińkiego, nie był we wschodnich Niemczech, ale deklaruje, że naprawdę lubi NRD. Przede wszystkim za to, że postrzega je jako rodzaj strefy przejściowej pomiędzy światem słowiańskim a germańskim. Nazwy miejscowości nigdzie na świecie nie łączą w sobie w tak harmonijny sposób słowiańskości i germańskości, jak na wschód od Berlina. „Lubię NRD bo przypomina Polskę, a może nawet Rosję”. Pisarz wspomina także o tym, jakie efekty w dawnych wschodnich Niemczech przyniosła globalizacja. „Obserwowanie tego procesu jest znacznie ciekawsze i prawdziwsze niż na zachodzie. Dawna RFN jest zwyczajnie nudna. Wszystko wygląda jak wyjęte z katalogu kosmetycznego albo designerskiego". Przypominają mu się lalki siedzące na wystawie sklepowej. "Także polska klasa średnia zbliża się powoli do tego globalnego modelu dyktowanego przez telewizję" - ocenia polski pisarz.

źródło: Die Welt/Agata Kwiecińska

red. odp. Małgorzata Matzke