1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Przegląd prasy niemieckiej, wtorek, 4 listopada 2008

Jan Kowalski4 listopada 2008

Obama ante portas

https://p.dw.com/p/FnEK
Zdjęcie: DW

„Kiedy w Ameryce odbywają się wybory, cały świat przygląda się jej w napięciu” – zauważa berliński Die Welt. Czytamy tam: - „Dziś w Stanach Zjednoczonych wielki dzień – dzień wyborów. Ale dopiero bardzo późnym wieczorem, kiedy zostaną zamknięte wszystkie lokale wyborcze, poznamy nazwisko przyszłego prezydenta Ameryki (…) Pewien komentator stwierdził niedawno, że Ameryka nadal pozostaje „miejscem odnowy, gdzie możliwe okazują się rzeczy niemożliwe” jak „przezwyciężenie historii” czy „wchłonięcie jednej tożsamości przez coś większego”. Stanów Zjednoczonych, które uratowały w ubiegłym stuleciu kilkakrotnie Europę przed przejęciem jej przez dyktatorskie reżimy, także i przyszłości nic nie zastąpi. Wszyscy czekają na odnowę w USA i wreszcie – czasem zgrzytając zębami - na amerykańskie idee – bowiem decydują one o losach ludzkości. Bez względu na to, który z obu kandydatów zostanie prezydentem, Stany Zjednoczone prowadzone będą jako odpowiedzialne mocarstwo światowe. Większość demoskopów, komentatorów i obserwatorów widzi Obamę jako zwycięzcę. Ostateczną decyzję podejmuje jednak wyborca”.

Komentator dziennika Neue Osnabrücker Zeitung jest pewien, że nowym prezydentem USA będzie Barack Obama: - „Wielu wyborców pragnie przede wszystkim odnowy. Jej symbolem jest Obama. Wynika to z obietnicy, że przywróci on USA zaufanie i potęgę po kryzysie finansowym i porażkach w polityce zagranicznej - jak swego czasu Ronald Reagan. Jemu też pomogły w zwycięstwie podobne okoliczności, podobne hasła i wypełniona po brzegi kasa” – zauważa Neue Osnabrücker Zeitung.

Z kolei wychodzący w Essen dziennik Westdeutsche Allgemeine Zeitung (WAZ) - stwierdza: - „Oczywiście WAZ nie wybiera nowego prezydenta USA, ale gdyby ta gazeta miała prawo głosu, to oddałaby go na Baracka Obamę. Nie ma wyborów bez ryzyka, a zwłaszcza, jeśli mają one wyłonić najpotężniejszego polityka świata zachodniego. Wady Obamy widać jak na dłoni: brak doświadczenia w rządzeniu, jedynie powierzchowna znajomość kwestii polityki zagranicznej i gospodarki. Tym niemniej nadeszła pora na zmianę” – uważa komentator dziennika z Essen.

W Niemczech wybory właśnie się skończyły, mianowicie w Hesji, kraju związkowym, w którym SPD wraz z Zielonymi chciała rządzić przy pomocy skrajnej lewicy.

„To dobra wiadomość” – zauważa stołeczny dziennik Die Welt: - „nowoczesny socjalizm Andrei Ypsilanti nie zagrzeje w Hesji miejsca. Lecz niedobrze, że na to fiasko przyszło tak długo czekać. W konsekwencji poza CDU i FDP wszyscy w zasadzie przegrali. Pani Ypsilanti pozostawiła po sobie kupę politycznych gruzów. SPD w Hesji nie potrafiła wykorzystać swego sukcesu wyborczego. Zielonych wystrychnięto na dudka: wyglądają jak chłopcy, którym odebrano piłkę. Hescy dysydenci – z wyjątkiem Dagmar Metzger - bardzo późno podjęli decyzję. Ale mieli odwagę oświadczyć publicznie, że są przeciw. Był to odważny krok. I nikt nie ma prawa przypinać im łatki zdrajców z tego powodu, że zachowali się jak posłowie, pochodzący z wolnych wyborów”.

"Nienawiść niszczy" – uważa Pasauer Neue Presse: - „Pełne zaślepienia były wysiłki Andrei Ypsilanti, by doprowadzić do zmiany władzy w Hesji i przepędzić znienawidzonego Rolanda Kocha. Lecz owa nienawiść wobec Kocha, jedyna klamra spinająca SPD z Zielonymi i skrajną lewicą to było za mało, by stworzyć planowaną koalicję rządzącą.”