Filmowe okno na świat
5 listopada 2007Mianem "okna na świat" Festiwal w Lipsku określano już w czasach NRD. To tutaj spotykali się twórcy filmów ze Wschodu i z Zachodu, to tutaj - w samym centrum zimnej wojny - można było zobaczyć cały świat - przynajmniej na dużym ekranie.
To właśnie historia sprawia, że lipski festiwal jest jednym z najciekawszych w swoim rodzaju. W niedzielę zakończyła się jego jubileuszowa, 50. edycja, która udowodniła, że mimo upadku komunizmu festiwal pozostał oknem na świat.
A to za sprawą 315 filmów dokumentalnych i animowanych z 60 krajów świata. Na kinowym ekranie można było też obejrzeć filmy z Polski.
Nagroda dla Polaka
Film Krzysztofa Kopczyńskiego „Kamienna cisza” prowadzi do Afganistanu. Ukamienowana przez mieszkańców wioski zostaje tu 25- letnia Amina, oskarżona o rozpad małżeństwa. Kopczyński pozwala mówić biorącym udział w zdarzeniu, rezygnuje z inscenizacji i skupia się na docieraniu do prawdy. Film znosi kulturowe bariery pomiędzy reżyserem a bohaterami, choć - jak przyznaje sam reżyser - nie było to łatwe do osiągnięcia.
- Powiedziałem im najpierw, że jesteśmy z Polski, zrozumiałem jednak, że nic im to nie mówi. Potem, że jesteśmy z Europy, ale na niewiele się to zdało. Gdy dodałem, że nie jesteśmy Amerykanami, wzbudziłem ich sympatię. A potem powiedziałem: jestem z kraju, który przez ponad 100 lat walczył z Rosją. To powiększyło jeszcze ich sympatię. Potem zrozumiałem, dlaczego: wielu z nich było Mudżahedinami i walczyło przeciwko Związkowi Sowieckiemu -opowiada reżyser "Kamiennej ciszy".
Kopczyński wrócił z Festiwalu z Nagrodą Honorową Jury Ekumenicznego. „Kamienna cisza” jest jego reżyserskim debiutem – nie znaczy to jednak, że warszawski twórca jest w środowisku nieznany. Jako producent i autor scenariuszy pracował przy ponad 100 dokumentalnych i telewizyjnych produkcjach. Lipsk również nie jest mu obcy.
- Dla polskich filmowców, zwłaszcza dla moich kolegów, którzy dopiero zaczynają działalność w branży filmowej, Lipsk to bardzo ważne miejsce. Jest niedaleko od Polski, można tu łatwo dotrzeć, spotkać ludzi z Europy i innych części świata. Ważne jest dla nas także to, w jaki sposób widownia reaguje na film.
Ślady festiwalowej przeszłości
W tym roku festiwal w Lipsku świętował swoje 50-lecie. Centralnym punktem programu była retrospektywa – szukanie śladów w filmach z przeszłości. W tym roku na wielkim ekranie pojawiły się więc najlepsze filmy w historii festiwalu. Powrócili wielcy mistrzowie, którzy przez lata ukształtowali dzisiejszą postać wydarzenia. Pośród nich legenda polskiego filmu dokumentalnego, Kazimierz Karabasz. 77-letni dziś twórca zdradza młodym adeptom sztuki filmowej swoją receptę na sukces: stawia na prostych ludzi, a ich historie sytuuje w centrum filmu. Nie postrzega siebie w kategoriach mistrza.
- Tak naprawdę dokumentalny film nie lubi intencji, żeby to była jakaś wielka sztuka. Może być porządnie zrobioną, rzemieślniczą dokumentacją. To jest, powiedziałbym, rzemieślnicza umiejętność. Dlatego mistrz to w moim przypadku trochę za duże słowo - mówił w czasie festiwalu Kazimierz Karabasz.
Skromny twórca dla wielu młodych pozostaje jednak koryfeuszem – tak jak dla 27-letniego Duńczyka Jacoba Dammasa. Dwa lata temu rozpoczął studia filmowe w szkole Andrzeja Wajdy. Jego żydowska rodzina wyemigrowała z Polski do Danii w 1968 roku. O polskim pochodzeniu dowiedział się dopiero niedawno. Jacob zbliża się do swoich korzeni za pośrednictwem sztuki. W filmie „Kredens” poszukuje mebla, który zaginął w czasie emigracji.
- Kredens stał się tu konkretem, moim punktem wyjścia. Na początku nie wiedziałem nawet, że stanie się głównym bohaterem tego filmu - mówi młody reżyser.
Jacob Dammas analizuje trudne, polsko – żydowskie stosunki. Nie zawsze spotyka się w swoich poszukiwaniach z otwartymi drzwiami. Przy okazji odkrywa pokrętne ścieżki antysemityzmu i osnute cieniem wspomnienia ludności.
Szansa na sukces
Młody twórca planuje realizację kolejnych projektów w Polsce. W głowie ma już gotowy pomysł. Brakuje tylko producenta.
- Lipsk to dla mnie szansa, okazja, żeby spotkać ludzi z telewizji, którzy mogliby sfinansować twój film. To ważne, bo filmy dokumentalne są bardzo drogie - mówi Dammas.
Z tym ostatnim bez wątpienia zgodziłby się mistrz Karabasz i wielu innych filmowców. Z myślą o nich w ostatnich latach festiwal w Lipsku uruchomił szereg imprez towarzyszących, podczas których twórcy mogą się bliżej poznać. To sprawia, że dobre pomysły mają tu sporą szansę na realizację, a dobre filmy na to, by nie ujść uwadze festiwalowego Jury w kolejnych latach.