1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Berlinale 2010: Dlaczego zabrakło polskiego filmu?

21 lutego 2010

W żadnej kategorii Berlinale, po raz pierwszy od lat, nie pokazano polskiego filmu. Organizatorzy festiwalu tłumaczą, że na drodze stanęły bariery formalne. Polscy filmowcy uważają to za "dziwne wymówki".

https://p.dw.com/p/M646
Rok temu Andrzej Wajda otrzymał na Berlinale nagrodę Alfreda Bauera za film "Tatarak"
Rok temu Andrzej Wajda otrzymał na Berlinale nagrodę Alfreda Bauera za film "Tatarak"Zdjęcie: AP

Słowa Dietera Kosslicka chyba miały zabrzmieć jak przekorny żart, ale stało się inaczej. Na zadane mu na konferencji prasowej pytanie, dlaczego na Berlinale nie ma polskich filmów, odpowiedział: "Polacy jak zwykle są sami sobie winni". Ile w tym prawdy, a ile przekory, dyrektor Berlinale nie chciał wyjaśnić. Wyjaśnił natomiast, że chodziło o problemy natury formalnej.

Złoty Niedźwiedź Berlinale, najbardziej pożądaną nagrodą festiwalu
Złoty Niedźwiedź Berlinale jest najbardziej pożądaną nagrodą festiwaluZdjęcie: AP

Berlinale było zainteresowane dwoma filmami z Polski: "Rewersem" i "Domem złym". "Producenci zdecydowali się na pokazanie tych obrazów na festiwalu w Warszawie, który stał się teraz festiwalem kategorii A, co zdyskwalifikowało filmy dla Berlina", tłumaczył Kosslick.


Albo Warszawa albo Berlin

Odpowiedzialny za przegląd polskich filmów dla Berlinale Nikolaj Nikitin powiedział, że polskich akcentów na festiwalu zabrakło z przyczyn formalnych. "Producenci czasem nie biorą poważnie formalności i prezentują filmy już wcześniej na innych międzynarodowych pokazach", uzasadnił Nikitin. Filmoznawca z rosyjskimi korzeniami odrzucił zarzuty stawiane przez polskich filmowców, jakoby kierownictwo Berlinale nie interesowało się polskim filmem: "Co roku jest problem, że któryś z krajów się skarży na brak obecności, ale nie ma to nic wspólnego z pochodzeniem filmów, lecz jedynie z walorami artystycznymi". Dodał: "Przez ostatnie cztery lata nie było w konkursie filmów rosyjskich i też ciągle słyszałem zarzuty pod moim adresem".

Dyrektor Berlinale Kosslick zaznaczył natomiast, że polscy producenci wiedzieli, iż pokazując filmy gdzie indziej, nie mają szans trafić na Berlinale. Szef Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Maciej Karpiński nie chce spekulować na temat "co by było, gdyby". Przyznaje jednak, że uzyskanie przez Warszawę kategorii A "komplikuje wiele spraw, ale to nie może być całym wytłumaczeniem". Fakt, iż polski film nie znalazł się w żadnej kategorii festiwalu jest według Karpińskiego co najmniej "dziwne" i "tajemnicze".

Odpowiedzialny za selekcję polskich filmów dla Berlinale Nikolaj Nikitin
Odpowiedzialny za selekcję polskich filmów dla Berlinale Nikolaj NikitinZdjęcie: DW

Dla kogo te filmy?

Także znany niemiecki reżyser Volker Schloendorff, który jest mocno związany z Polską, nie chciał tego komentować. Dodał jedynie wypowiadając się o kinie europejskim, że "młodzi filmowcy wolą dziś robić filmy dla sponsorów, a nie dla publiczności". Przypomniał o tradycji eksperymentu i awangardy w filmie polskim, czego dziś nie dostrzega.

Maciej Karpiński nie zgadza się z opinią Schloendorffa. Uważa, że w Polsce produkuje się dziś bardzo dużo dobrych filmów. "Na Berlinale trafiają albo wielkie nazwiska, jak Wajda, albo eksperymenty i filmy przełomowe. Nasze są gdzieś pomiędzy i może w tym tkwi problem", przyznaje Karpiński. Jego zdaniem dobrze zrobione filmy najwyraźniej nie wystarczają, by trafić do Berlina.

Natomiast młody polski reżyser, Maciej Wnuk, przebywający w Berlinie na stypendium, dostrzega konieczność lepszej reklamy i poprawy dystrybucji polskich filmów. "Odnoszę wrażenie, że nie mamy naturalnego zmysłu handlowego w promowaniu naszych produktów za granicą i nad tym należy jeszcze popracować", powiedział.

Reżyserka Ilona Ziok zaprezentowała film bez wsparcia z Polski
Reżyserka Ilona Ziok zaprezentowała film bez wsparcia z PolskiZdjęcie: DW

Stracona szansa

W "Panoramie", czyli najważniejszej kategorii festiwalu Berlinale obok konkursu, znalazł się natomiast film dokumentalny, który mógł być polsko-niemiecką produkcją, ale nie jest, bo Telewizja Polska wycofała się z projektu. Urodzona na Śląsku Ilona Ziok nakręciła dokument pt. "Fritz Bauer - śmierć na raty". Jest to historia niemieckiego prokuratora, inicjatora procesów zbrodniarzy wojennych w latach 50-tych i 60-tych.

"Przy filmie pracowałam z polskim operatorem i montażystą, Jackiem Bławutem i Pawłem Kocambassim", mówi Ilona Ziok i dodaje, że do współpracy doszło m.in. ze względu na polsko-niemieckie plany koprodukcyjne. Film kosztował 250 tysięcy euro, z czego TVP miała pokryć 30 tysięcy. Ziok nie rozumie, dlaczego polscy partnerzy wycofali się ze współpracy: "Szkoda, bo przez to trudno było pogłębić polskie wątki w historii procesu oświęcimskiego", powiedziała reżyserka. Dodała: "Współpraca Bauera z Polską przy procesie oświęcimskim w okresie najgłębszej zimnej wojny była ewenementem, o której opłacałoby się światu opowiedzieć".

Fritz Bauer otrzymał z Polski decydujące, ale dyskretne wsparcie podczas przygotowywania niemieckiego procesu oświęcimskiego przed sądem we Frankfurcie nad Menem (1963-1965). Obecnie filmem interesuje się sześciu międzynarodowych dystrybutorów, m.in. amerykański, niemiecki, francuski oraz brytyjski.

Brytyjska aktorka Olivia Williams ma związki z Polską. Gra główną rolę w nowym filmie Polańskiego i była kiedyś związana z Radkiem Sikorskim
Brytyjska aktorka Olivia Williams ma związki z Polską. Gra główną rolę w nowym filmie Polańskiego i była kiedyś związana z Radkiem SikorskimZdjęcie: AP

Nieliczne, ale mocne polskie ślady

Tym sposobem polskie wątki na Berlinale wypadły w tym roku skromnie. Nikolaj Nikitin zaznaczył, że "nie ma powodów do robienia wyrzutów organizatorom", bo kierują się "wyłącznie kryteriami artystycznymi, a w tym roku niestety oferta z Polski nie przekonała". Pochodzący z Rosji filmoznawca dodał, że "nikt nie powinien się w tym doszukiwać niczego dziwnego". "Jeżeli polskich filmów zabraknie przez pięć czy dziesięć lat, wówczas będzie to dziwne, ale na pewno nie teraz", zauważył. Zaznaczył też, że jest przekonany, iż w najbliższym roku otrzyma kilka bardzo ciekawych propozycji i polskie obrazy wrócą do sal kinowych na Berlinale.

Najmocniejszym polskim akcentem tegorocznego festiwalu pozostanie więc thriller Romana Polańskiego "Autor Widmo" (zdjęcia Paweł Edelman). Pomimo udziału dwóch tych wielkich polskich filmowców, film powstał bez udziału polskich producentów.

O parę polskich wątków na Berlinale 2010 postarała się też Agata Buzek, która za rolę w filmie "Rewers" otrzymała w czasie festiwalu statuetkę Shooting Stars, jako jedna z najbardziej obiecujących młodych europejskich aktorek. Poza tym w kategorii "Retrospektywa" przypomniano jeden z obrazów Jerzego Skolimowskiego.

Róża Romaniec, Berlin

Red. odp. Iwona Metzner / du