1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

'Berek' czyli zabawa w chowanego

1 listopada 2011

Usunięcie wideoinstalacji „Berek” międzynarodowej sławy polskiego artysty Artura Żmijewskiego z wystawy o polsko-niemieckim sąsiedztwie „Obok”, goszczącej od kilku tygodni w Martin Gropius Bau, wzbudza kontrowersje.

https://p.dw.com/p/132IN
Artur Żmijewski jest jednym z najbardziej znanych i cenionych polskich artystów w NiemczechZdjęcie: DW / Barbara Cöllen

W gołych, zimnych pomieszczeniach nadzy ludzie – kobiety i mężczyźni – gonią się, jakby bawili się w berka. Jedno z tych pomieszczeń to zwykła piwnica, drugie – była komora gazowa hitlerowskiego obozu koncentracyjnego. Dla jednych to profanacja miejsca męczeństwa, dla innych – kolejna artystyczna próba zmierzenia się ze spuścizną Zagłady. Usunięcie wideoinstalacji „Berek” międzynarodowej sławy polskiego artysty Artura Żmijewskiego z wystawy o polsko-niemieckim sąsiedztwie „Obok”, goszczącej od kilku tygodni w berlińskim Martin Gropius Bau, wzbudza kontrowersje.

Nie dziwi sam protest. Bo „Berek” może – a nawet powinien - szokować. Dziwi natomiast sposób i okoliczności usunięcia z wystawy pracy żmijewskiego. Bowiem zarówno kuratorka wystawy, Anda Rottenberg, jak i sam artysta wiadomość o tym fakcie otrzymali prywatnie i nieoficjalnie. Na zapytanie, wysłane do dyrekcji Martin Gropius Bau (MGB) Anda Rottenberg otrzymała odpowiedź, aby w tej sprawie skontaktowała się z dyrekcją Zamku Królewskiego w Warszawie. Tam poinformowano ją, że dyrektor MGB, Hans Sievernich, zdecydował się na ten krok wskutek interwencji „ważnego przedstawiciela gminy żydowskiej”. Dyrektor Sievernich bawi służbowo w Meksyku, dyrekcja nabrała wody w usta i pisemnie pytana o powody usunięcia eksponatu odpowiada enigmatycznie. Gmina żydowska dementuje, jakoby interwencja była jej oficjalnym stanowiskiem. Czyżby zabawa w ”Berka” zamieniła się w zabawę w chowanego?

Tür an Tür. Die Ausstellung im Martin-Gropius-Bau
Instalacja Mirosława Bałki "Św. Wojciech"Zdjęcie: Muzeum Sztuki w Łodzi

„Berek” nie pierwszy raz

Dyrektor Instytu Polskiego w Berlinie, Tomasz Dąbrowski, który od początku uczestniczył w pracach nad kształtem wystawy, mógł poprzestać jedynie na prostej konstatacji:

- Berek jest jedną z najbardziej znanych prac Artura Żmijewskiego, do tej pory był pokazywany na całym świecie, również w Berlinie, więc wydaje się, że sprawa wymaga wyjaśnienia. Jest to jednak o tyle skomplikowane, że nikt nie wie dokładnie, kto, co i dlaczego.

Zdaniem Dąbrowskiego dopiero wtedy, kiedy organizatorzy otrzymają odpowiedź na te pytania, będą mogli konkretnie zmierzyć się z całym problemem.

Naruszona integralność

Sytuacja jest delikatna, bowiem wystawa została zorganizowana na szczeblu rządowym.

- Jeżeli wciągnę w to mój rząd, który będzie musiał prosić rząd niemiecki o wyjaśnienie, to spowoduję konflikt między Polską a Niemcami. Nie chcę do tego dopuścić, więc oczywiście nie zamierzam składać formalnych protestów - powiedziała Anda Rottenberg w wywiadzie dla Deutsche Welle. Ale, jak przyznaje, odczuwa dyskomfort: „Została bowiem naruszona integralność dzieła, jakim jest wystawa. Został naruszony mój zamysł pokazania reakcji polskich artystów trzeciego pokolenia na pamięć związaną z drugą wojną światową. Teraz ten przekaz jest niekompletny.”

Ausstellung Tür an Tür Berlin
Anda Rottenberg i Jochen Gerz omawaiają koncepcję wystawyZdjęcie: DW

W polskich środowiskach artystów i kręgach związanych ze sztuką zarówno decyzja MGB, jak i sposób wprowadzenia jej w życie wywołały zdumienie i niezrozumienie. Nie po raz pierwszy następuje tu konfrontacja odmiennych kultur pamięci, odmiennych narracji o przeszłości, nie po raz pierwszy też współczesna sztuka stanęła „na cenzurowanym”.

Każdy ma swoją historię

Julian Heynen, dyrektor artystyczny projektów specjalnych Kolekcji Sztuki Nadrenii Północnej -Westfalii K21 w Düsseldorfie, przyznaje, że tego rodzaju drastyczny krok jest w Niemczech zjawiskiem niezwykle rzadkim, chociaż rozumie, że instalacja Żmijewskiego mogła wzbudzić poruszenie:

- Żmijewski należy do tych, którzy balansują na granicy, często ją przekraczając. Znam dobrze jego prace i dla mnie osobiście mieszczą się one w akceptowalnych ramach. Ale ktoś, kto nie obcuje ze sztuką na codzień i odbiera ją z punktu widzenia uczuciowo-moralnego, musi być bardzo tolerancyjny, żeby zaakceptować ten rodzaj przekazu artystycznego. To są zawsze indywidualne decyzje. Dziecko ludzi ocalałych z Holokaustu przeżywa to inaczej, aniżeli ktoś, to ma inną rodzinną historię i jest z innego pokolenia.

Jednak zdaniem Heynena to nie powód do usunięcia dzieła z wystawy.

- Skandaliczne jest natomiast to, jak szybko taka instytucja, jak Gropius Bau, która właściwie powinna stać po stronie sztuki, ulega naciskom i zaczyna zachowywać się jak urzędnik polityczny. Niestety muszę stwierdzić, że to pasuje do ogólnego image’u Gropius Bau od wielu dziesiątków lat. Nie widzę tam prawdziwej rzetelnej i bezinteresownej solidarności z artystami, z dziełami sztuki i ze sztuką jako taką. To jest w istocie instytucja kierująca się i dająca się sterować polityką, bardzo szybko wybierająca linię najmniejszego oporu. To mi zawsze w Gropius Bau przeszkadzało i teraz mamy do czynienia z kolejnym wypadkiem, który to potwierdza. – zaznaczył Julian Heynen.

Anda Rottenberg
Anda Rottenberg otrzymała informację o usunięciu "Berka" SMS-emZdjęcie: DW

Bronić sztuki, a nie cenzurować

Przedstawiciele polskich kręgów artystycznych nie są tak oględni w słowach. Sam Żmijewski uważa, że padł ofiarą cenzury, inni mówią o ograniczaniu wolności sztuki i swobody wypowiedzi.

Krzysztof Materna, znany polski aktor, satyryk i kolekcjoner stwierdza z nieukrywaną goryczą:

- Wolność sztuki jest wolnością, w której jakakolwiek ingerencja zaprzecza sensowi działania artystycznego. Myśmy bardzo długo walczyli w naszym kraju o swobodę wypowiedzi i zazdrościliśmy tym artystom na Zachodzie, którzy tę swobodę od dawna mieli. I nagle okazuje się, że również w Niemczech musimy dzisiaj jako artyści wracać do naszej ciężkiej przeszłości. To bardzo smutne.

Profesor Piotr Piotrowski, historyk sztuki UAM w Poznaniu, b. dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie, obecnie wizytujący profesor na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie, gdzie wykłada historię sztuki Europy Wschodniej, być może wykorzysta to wydarzenie w wykładach dla swoich niemieckich studentów.

- Każdy człowiek ma prawo do wypowiedzi, nie tylko artysta i to jest niezbywalne prawo obywatelskie – mówi. Tym niemniej decyzję dyrektora MGB uważa za „co najmniej niezrozumiałą, a z całą pewnością szkodliwą dla swobody wypowiedzi.”

- To jest kardynalne zakwestionowanie i właściwie sprzeniewierzenie się roli, jaką pełni osoba w instytucji kulturalnej. Dyrektor instytucji kulturalnej jest po to, żeby bronić sztuki, a nie, żeby ją cenzurować. Rozumiem oczywiście, że komuś coś się może nie podobać, że ma opinię inną jak artysta czy kurator i ma do tego pełne prawo. Ma też prawo protestować. Ale to nie znaczy, że na skutek tego protestu należy pracę wycofywać.

Potrzeba otwartej dyskusji

Jedno jest pewne: strusia polityka osób, które wywołały całe to zamieszanie okazała się mało skuteczna. Coraz więcej głosów stwierdza palącą potrzebę otwartej dyskusji. Jednym z nich jest Paweł Althamer, polski rzeźbiarz, performer, twórca instalacji i filmów wideo, który patrzy na usunięcie z odmiennego, artystycznego punktu widzenia: – To jest jakiś przyczynek do poszukiwań, tak naprawdę tu się zaczyna coś interesującego. To usunięcie to jest gest jakiegoś bólu, jakiegoś problemu. W który należy się zanurzyć, a raczej nie wyciszyć. Wydaje mi się, że został dokonany performance: zdjęcie pracy, w anonimowy sposób… Ja tak dobrze nie znam sprawy, natomiast wiem, że istnieje próba zatuszowania tego gestu. Czyli wiadomo, że coś boli, tylko teraz chodzi o to, żeby nie było tak łatwo znaleźć, gdzie. Czyli proces odwrotny do terapii…

W tej sytuacji - zdaniem Piotra Piotrowskiego - najlepszą rzeczą, jaką powinien zrobić dyektor MGB, to wprowadzić problem do obiegu publicznego i dać szansę wypowiedzi wszystkim stronom. –Ten kraj akurat ma dobre tradycje debaty publicznej. Jako w sumie jeden z niewielu krajów przepracowuje problemy, które go dręczą. I w tym przypadku rozpoczęcie takiej debaty, czyli danie głosu każdemu - i temu człowiekowi, któremu się to nie podobało, i artyście, który jest odpowiedzialny za tę pracę i kuratorowi, który ją wybrał, i publiczności, która tam przychodzi, byłoby najlepszym rozwiązaniem sytuacji. Natomiast to, co się stało jest w gruncie rzeczy rozwiązaniem najgorszym.

Czas pokaże, czy obydwie strony dojrzały do takiej debaty. W przyszłym roku Artur żmijewski będzie kierował Biennale Sztuki w Berlinie. Czy „Berek” go dogoni…?

Katarzyna Weintraub

red.odp.: Bartosz Dudek

Tu można dotrzeć do zdjęć wideoinstalacji "Berek":

http://www.culture.pl/baza-sztuki-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/artur-zmijewski