1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Heinrich von Kleist. Rozmowa z Günterem Blambergerem

29 marca 2011

Kleist wpadł na pomysł wywiercenia kanału przez kulę ziemską i naszkicował pierwszą łódź podwodną. Jego eksperymentalna natura do dzisiaj nie doczekała się żadnego uznania.

https://p.dw.com/p/10jAz
Prof. dr Günter Blamberger, historyk literatury XVIII i XIX wieku, wykładowca Uniwersytetu w Kolonii, przewodniczący międzynarodowego Towarzystwa Heinricha von Kleista, autor jego biografii, która ukazała się nakładem S. Fischer Verlag w ramach obchodzonego w Niemczech Roku KleistaZdjęcie: picture-alliance/Eventpress Hoensch

Deutsche Welle: Co Pana fascynuje w Heinrichu Kleiście?

Günter Blamberger: Przede wszystkim to, że jego bohaterowie nie popadają w melancholijną zadumę i nie dzielą włosa na czworo, co zupełnie byłoby w duchu niemieckiego idealizmu, ale są zwykłymi ludźmi, którzy przeżywają kryzysy. Nie grzebią się przy tym w filozoficznych koncepcjach – jak u Schillera, Goethego albo Schlegla – lecz działają i ponoszą klęskę. Kleist jest dla mnie największym wyjątkiem w historii niemieckiej literatury, ponieważ interesuje go, jak ludzie faktycznie się zachowują, a nie jak zachowywać się powinni.

DW: Znamy, przynajmniej z tytułu, „Kasię z Heilbronnu” oraz „Rozbity dzban”. Czy Kleist jest dzisiaj znanym pisarzem?

G. B.: Bardziej niż się myśli. Zresztą za granicą jest bardziej popularny niż Goethe czy Schiller, właśnie z powodu swoich bohaterów. Zagranica nie bardzo wie, co robić z tymi niemieckimi melancholikami, którzy uciekają w głąb siebie i zamykają się w swoim świecie. Jako wykładowca mogę powiedzieć, że Kleist jest pisarzem lubianym przez młodzież. Gdybym prowadził seminarium na temat Friedricha Schillera, Eduarda Mörikego czy Friedricha Schlegla przyszłoby może dwudziestu studentów. Na Kleiście mam sto, sto pięćdziesiąt osób. Myślę, że on budzi ciekawość młodych, bo czują, że mają z nim wiele wspólnego. Kleist potrafił żyć ryzykownie, bez żadnych życiowych planów. Nie bał się także ryzyka w pisaniu i nie podporządkowywał się żadnym systemom. Poza tym dzisiejsza młodzież ma taką mieszaną tożsamość. On także ją miał.

DW: Goethe i Schiller są uznawani w Niemczech za bogów niemieckiej poezji. Kleist w pewnym sensie poniósł klęskę. Czy dlatego pozostaje w ich cieniu?

G. B.: Nie mogę się z tym zgodzić. Kleist nie stoi w niczyim cieniu. Jeśli popatrzymy na repertuar niemieckich teatrów, przekonamy się, że jego sztuki są częściej wystawiane niż dramaty Goethego bądź Schillera. Jego nazwisko częściej także pojawia się w planach zajęć szkolnych i uniwersyteckich. Schillera i Goethego celebruje się jako „tę klasykę” z inteligenckiej perspektywy, zapominając, że od czasów modernizmu także Heinrich Kleist był uważany za wybitnego niemieckiego pisarza. Za jego życia jednak nie rozumiano utworów, w których zdziczała Amazonka o imieniu Penthesilea pożera swego kochanka wraz z psami. Uważano to za przejaw braku smaku. Utwory Kleista cieszyły się złą sławą jako nie posiadające żadnych świętości, podobnie zresztą jak ich autor, którego uważano za nieudacznika. W tym kontekście tłumaczy się jego samobójczą śmierć.

To przede wszyskim surowa opinia Goethego spowodowała, że przez długi czas nie było Kleista w niemieckim kanonie literackim. Trafił tam wraz z początkiem modernizmu, a więc dopiero w XX wieku, podczas gdy do kanonu literatury światowej należał już od dawna. Odkrył go Franz Kafka, Alfred Döblin i Thomas Mann. W setną rocznicę śmierci Kleista, w 1911 roku, na całym świecie odbywały się kongresy poświęcone jego twórczości. Od tego momentu nie można już było mówić o nim jako o kimś, kto poniósł klęskę. On sam również tak nie uważał, wiedział, co potrafi. A my ciągle patrzymy na jego życie przez pryzmat samobójstwa. Myślę, że należałoby zmienić nasze podejście do jego biografii. Kleist jest antyklasykiem i największym moralistą w niemieckiej literaturze – a to jest rzadkie, bo mamy główie idealistów – i pisał fascynująco, także dla nas dzisiaj.

Heinrich von Kleist, Grab in Berlin, Holzstich, 1882
„Grób Heinricha von Kleista nad Wannsee “, drzeworyt według rysunku Ernsta Hoeppnera, 1882Zdjęcie: picture-alliance / akg-images

DW: Czy w obszernej biografii pisarza, której jest Pan autorem, podjął Pan próbę zmiany jego wizerunku?

G. B.: Tak. Starałem się nie pisać o Kleiście wyłącznie z perspektywy jego samobójczej śmierci. Dla mnie ważny jest jej historyczny kontekst. Przecież Kleist nie żył w próżni. Około 1800 roku cała Europa przeżywała zamieszanie spowodowane podbojami Napoleona. Stanowe społeczeństwo zostało kompletnie pozbawione poczucia bezpieczeństwa i zabezpieczenia codziennego życia przestały normalnie funkcjonować. W takich czasach Kleist żyje niekonwencjonalnie i ryzykownie, podążając różnymi drogami i tropiąc różne idee. Jest studentem, robi zarezerwowaną wyłącznie dla arystokracji wojskową karierę, chce wyjechać do Szwajcarii i zostać chłopem, jest pierwszym dziennikarzem bulwarowym. Pragnie także mieszczańskiego szczęścia i chce się ożenić. Do małżeństwa jednak nie dochodzi, nie chce go jego arystokratyczna narzeczona.

Jego eksperymentalna natura do dzisiaj nie doczekała się żadnego uznania. Niektórym ideom Kleista blisko jest do fantastycznych pomysłów Juliusza Verne'a. Przypomnijmy, że Kleist wpadł na pomysł wywiercenia kanału przez kulę ziemską i naszkicował pierwszą łódź podwodną.

To jest pisarz, który czeka na odkrycie. Czymś absolutnie sensacyjnym w jego figurach jest przecież to, że one ciągle zmieniają nastrój i mają chwiejny charakter. Są nieobliczalne. Penthesilea w jednym momencie kocha, a w następnym morduje. Takie rzeczy dzieją się w dzisiejszym świecie. Znamy kogoś od lat, a on nagle porywa samolot i uderza w WTC. Ludzka natura jest kompletnie nieprzewidywalna i nieobliczalna. Na nic plany życiowe, bo życia nie da się przewidzieć ani zaplanować, tak jak na przykład planuje się podróż. Nasza obecność w świecie jest eksperymentem, z którym wiąże się ryzyko. Kleist to opisywał. Gdyby nie zdecydował się na samobójczy krok i dłużej pisał, wierzę, iż cieszyłby się większym uznaniem niż Goethe czy Schiller.

rozmawiał Klaus Gehrke / Aneta Pawlak

red.odp.: Małgorzata Matzke